Dragon Ball SP - Odcinek 5 - Son Goten




Rok 791
Teraźniejszość
Planeta Ziemia

Dakon przebił się do stratosfery zanim udało mu się odzyskać kontrolę, ustabilizować i wyhamować lot. Jednak mistrzowska kontrola nad Ki nie stłumiła ogarniającego go, niepohamowanego gniewu. Uderzenie zabolało saiyanina. Nie tylko poraniło fizycznie, ale także zadało ranę jego saiyańskiej dumie. Siła tego ciosu nie równała się z niczym, czego dotychczas doświadczył. Nie ulegało wątpliwości, że bez transformacji w Super Saiyanina, Dakon nie wygra tej walki. Czy jego przeciwnik to saiyanin? A jeśli tak, to dlaczego dysponował aż taką potęgą? Przecież transformacja w legendarnego wojownika wymagała osiągnięcia limitu saiyańskich możliwości! Jak inny saiyanin miałby się z nim równać, a tym bardziej go przewyższyć?!
Pytania piętrzyły się w głowie kosmity, lecz czasu na rozmyślanie miał niewiele. Wkrótce bowiem czekał go pojedynek na śmierć i życie z przeciwnikiem o niespotykanej sile. Przez moment wpadło mu do głowy, że być może zostanie zmuszony do użycia swojego asa, którego skrzętnie ukrywał w przysłowiowym rękawie, lecz natychmiast odsunął od siebie te myśli. Po pierwszej przemianie w złotowłosego, saiyanin szybko zdał sobie sprawę z istnienia bardzo krótkiej drogi do zdobycia dużo większej mocy, ale jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, miała ona swoją cenę, a tej ceny Dakon płacić nie zamierzał. Skierował rękę ku przyciskom na skauterze zamierzając okreslić położenie przeciwników. Otrzymany cios znacznie oddalił go od miejsca potyczki i mógł spowodować uszkodzenie skautera, co znacząco utrudniłoby odnalezienie adwersarzy i narażałoby Dakona na atak z zaskoczenia. Ku jego irytacji, skauter rzeczywiście wydawał się uszkodzony, jak gdyby los specjalnie drwił z wojownika. Po naciśnięciu przycisku, na ekranie pojawiły się informacje o oznaczonych celach, jednak były one niekompletne, a wkrótce potem wyświetlone dane utraciły ostrość i zupełnie zniknęły z wyświetlacza. Smród spalenizny unoszący się w powietrzu dodatkowo podsycił gniew młodzieńca i uświadomił go, że urządzenie nadaje się już tylko do wyrzucenia. Dakon chwycił je więc i cisnął w powietrze, po czym przeszył cienką wiążką energii Ki, co spowodowało jego całkowite zniszczenie. Na podstawie wyświetlonych danych saiyanin zdobył jednak jedną istotną informację – wrogowie już zmierzają w jego kierunku.

***

3 minuty wcześniej

- Chyba kopnąłem go za mocno – stwierdził Trunks patrząc w niebo i osłaniając oczy przed światłem słonecznym.
- Mówisz? – odrzekł Goten z nutką ironii w głosie – Żeby tylko jeszcze był zdolny do walki po tym twoim wyczynie.
- Ups! – Trunks złapał się za głowę i uśmiechnął się ze zdenerwowania – Ten nasz trening chyba troszkę za bardzo mnie wzmocnił.
- Kontroluj się trochę, Trunks! To tylko saiyanin z nierozwiniętą mocą bojową – rzekł młodszy z półsaiyan – Przynajmniej poznajmy jego zamiary zanim zrównamy go z ziemią.
- Pokojowo nastawiony to on nie jest – wtrącił Yamcha poważnym tonem – Dobrze, że jesteście, bo robiło się niebezpiecznie.
- Oho, zatrzymuje się – rzekł po chwili Goten – Jest dosyć daleko, ale za chwilę tu będzie.
- Nie wydaje mi się – odpowiedział Krillin tonem znawcy – Wygląda na to, że nie posiadł umiejętności wyczuwania energii przeciwników.
Goten otworzył usta w zaskoczeniu.
- Zapomniałem, że nie wszyscy silni wojownicy ją posiadają – odpowiedział, śmiejąc się – W takim razie to my się do niego wybierzemy, ale najpierw musimy załatwić pewną sprawę.
- Chyba wiem co masz na myśli – odrzekł Trunks, również lekko się uśmiechając – Gotowy?
Półsaiyanie stanęli naprzeciw siebie i przyjęli pozycje jakby szykowali się do tańca fuzji.
- Poczekajcie chwilę! – krzyknął Krillin z przejęciem – Nie sądzę, żeby fuzja…
- JAN KEN PON! – młodzieńcy nie pozwolili mu dokończyć.
Krillin urwał wpół słowa i stanął, w osłupieniu wpatrując się w ich grę. Yamcha stał spokojnie, lekko się uśmiechając, jakby wszystkiego się spodziewał. Po chwili Krillin podniósł szczękę z podłogi, zamruczał tylko pod nosem coś w stylu Ci Saiyanie… i zaczekał spokojnie na koniec rozgrywki.
- Jest! – krzyknął Goten z radością podnosząc pięść do góry – Wygrałem!
- No dobra, tym razem Ci daruję – rzekł do Gotena jego przyjaciel – Jeszcze niedawno miałem wiele okazji do pojedynków z silnymi przeciwnikami w kosmosie. Tę walkę sobie odpuszczę, ale następnym razem walczę ja!
- Zgoda! – odpowiedział ochoczo Goten.
Krillin nie mógł się nadziwić, że młodzieńcy, którym jeszcze niedawno trenować nie pozwalały obowiązki prezesa korporacji Capsule oraz uganianie się za dziewczynami, tak chętnie wzięli się do ciężkiego treningu. Dodatkowo, wyglądało na to, że ich saiyańskie geny w końcu doszły do głosu i nie mogą się doczekać nadciągającego pojedynku. Staremu mistrzowi sztuk walki przez krótką chwilę wydawało się, że stoją przed nim Son Goku i Vegeta sprzed lat. Zobaczył ich odbicia w tej dwójce.
- No to do roboty – rzekł Goten i zaczął rozgrzewkę.
- Proszę zostawić tego tam w naszych rękach – powiedział do Krillina i Yamchy Trunks, wskazując głową w kierunku źródła mocy.
Po rozgrzewce Gotena, obaj młodzieńcy ustawili się naprzeciw Krillina i Yamchy, ukłonili się z szacunkiem i odlecieli.

***

Dakon zauważył przeciwników długo przed tym jak się do niego zbliżyli. Nawet nie próbowali zaatakować go z zaskoczenia, mimo że mieli ku temu sposobność. Albo byli wyjątkowo pewni siebie, albo wyjątkowo głupi.
Gdy wreszcie dwaj półsaiyanie się zjawili, podlecieli do przybysza i ustawili się mu naprzeciw. Ten splunął krwią i wskazał na miejsce, w które ugodził go cios Trunksa.
- Zapłacicie za to – wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Nie wiem kim jesteś, ale przybyłeś na naszą planetę, zaatakowałeś naszych przyjaciół i oczekujesz, że będziemy stać i się temu przyglądać? - odparł Goten
- Jesteście saiyanami – bardziej stwierdził niż zapytał Dakon, ignorując pytanie Gotena – Dlaczego przyjaźnicie się z tymi słabeuszami?
- Ty nic nie rozumiesz, prawda? – zapytał Trunks z drwiącym uśmieszkiem – Nie masz pojęcia skąd my, saiyanie bierzemy prawdziwą moc. Niedługo się przekonasz, czego nauczyliśmy się od tych „słabeuszy”.
- Chyba że przeprosisz i grzecznie stąd odlecisz – dodał Goten.
Teraz Dakon miał już pewność, że blefują. Chcą go zmusić do odlotu bez walki. Nic dziwnego, że boją się jego potęgi, a nawet nie wiedzą o tym, że jest legendarnym wojownikiem pojawiającym się raz na tysiąc lat, nie wspominając nawet o jego technice ostatniej szansy, której nie oprze się nikt we wszechświecie.
- Nigdzie się nie wybieram – rzekł Dakon – Jestem tutaj w konkretnym celu, ale wy nim nie jesteście.
- Czego chcesz? – zapytał zniecierpliwiony Goten.
- Nie wyglądacie mi na pełnokrwistych saiyan, nie macie ogonów – stwierdził przybysz – Jesteście bękartami, prawda? To by wyjaśniało wasze przywiązanie do tubylców, ale to nie was szukam. Szukam prawdziwego saiyanina, zabójcy Freezera.
- Freezera zabił Trunks, ale prawdopodobnie szukasz mojego ojca – odrzekł Goten – Tutaj go nie znajdziesz.
- Ach tak? – zapytał retorycznie Dakon uśmiechając się złowieszczo – W takim razie przekonajmy się czy cierpienie jego syna zmusi go do wyjścia ze swojej nory!
Goten ledwo zdążył przybrać gardę, a już stał się obiektem zmasowanego ataku nieprzyjaciela. Wrogi saiyanin zaatakował frontalnie rozpoczynając kombinację ciosem skierowanym w twarz przeciwnika, by po jego zablokowaniu kontynuować kopnięciem w brzuch. Drugi z jego ataków sięgnął celu i posłał Gotena kilkanaście metrów do tyłu. Ten jednak wkrótce się podniósł i przygotował się do odparcia kolejnego ataku. Tym razem, w pełni przygotowany, trafnie przewidział zamiary oponenta. Ku zdziwieniu i irytacji Dakona, Goten odpierał ciosy jeden po drugim, od czasu do czasu wyprowadzając skuteczną kontrę. Młody półsaiyanin zaczął zyskiwać w tym starciu przewagę. Po kilku wymianach ciosów, syn Son Goku, wykorzystując lukę w obronie przybysza, chwycił go za ramię i cisnął do góry. Następnie wyprzedził go w powietrzu i zadał cios łokciem celując w okolice żołądka przeciwnika.
Dakonowi zabrakło tchu, ale zdążył odzyskać panowanie nad ciałem zanim uderzył w ziemię - zamortyzował uderzenie lądując na nogach.
Te bękarty rzeczywiście mogą okazać się silniejsze ode mnie! – pomyślał saiyanin i zaczął kumulowanie energii Ki. Mimo zaskoczenia poziomem mocy przeciwników, nie tracił zimnej krwi. Przecież nie mogli być silniejsi od niego po transformacji. Jedyne, co musi zrobić, to pokazać im siłę ostateczną. Siłę, do której dążył od zawsze każdy saiyanin. Energia kumulowana w jego ciele została uwolniona na zewnątrz, co spowodowało lekkie trzęsienie ziemi. Małe kamienie i cząstki podłoża zaczęły się unosić i zatrzymywały się dopiero na poziomie głowy wojownika. Pełne furii czarne oczy zmieniły kolor na błękitny, a włosy i bródka na złoty, podobnie aura energii Ki otaczająca ciało Dakona. Czysta energia wytworzyła krater pod jego stopami, a niebo rozświetliła pojedyncza błyskawica, otaczając pole bitwy złowrogim blaskiem. Transformacja dokonała się.
W oczach Trunksa i Gotena wymalowało się zdziwienie, gdy ujrzęli przemienionego saiyanina, lecz wkrótce przerodziło się ono w zaciekawienie.
- No proszę! – krzyknął Goten na tyle głośno, by prócz Trunksa usłyszał go również Dakon – Kto by pomyślał, że będziemy mieli kolejnego Super Saiyanina?!
- Jak to…kolejnego?! – krzyknął w odpowiedzi rozwścieczony i zaskoczony reakcją półsaiyan Dakon.
- Chcesz wiedzieć? – zapytał Goten prowokacyjnym tonem – W takim razie służę pomocą!
Goten w mgnieniu oka dokonał transformacji podobnej tej, której przed paroma chwilami dokonał Dakon, z tą różnicą, że syn Goku zdawał się niemal całkowicie zniwelować „wyciek” mocy i kontrolować przemianę tak, by nie narobić szkód w otoczeniu.
- NIEEEEE! – powietrze przeszył przeraźliwy i desperacki krzyk Dakona - Jak to możliwe? Przecież miałem być niepokonanym wojownikiem, pojawiającym się raz na tysiąc lat!
- Wygląda na to, że legendy okazały się nieco przesadzone – rzekł Goten uśmiechając się szyderczo i drapiąc po nosie.
Chwilę potem wydarzyło się coś, czego Dakon jeszcze nigdy dotąd nie widział. Kolejny wojownik zmaterializował się zupełnie z powietrza, tuż przed oczami tego, którego nazywali Gotenem. Przybysz był niskiego wzrostu, lecz emanowała od niego obezwładniająca aura potęgi i autorytetu. Sądząc po minie tego drugiego, był równie zaskoczony, co sam Dakon.
- Ve-Vegeta?! – krzyknął Goten.
- Ojcze? – zapytał Trunks, podlatując bliżej – Co tu robisz? Jak się tu dostałeś? Nie wyczuliśmy twojej energii.
- Ta technika Yardratan jest bardziej przydatna, niż może się wydawać – odpowiedział przybysz – Postanowiłem ją wypróbować i wyczułem tego tutaj.
Vegeta wskazał kciukiem na Dakona, po czym podleciał bliżej, by mu się przyjrzeć.
- Czy dobrze słyszałem? – zapytał Dakon starając się ukryć to, jak bardzo sytuacja go przerasta – Jesteś królem Vegetą?
- Księciem – odparł przybysz – Czego szukasz na Ziemi?
Saiyanin nie mógł uwierzyć, że znalazł żywego potomka króla planety Vegeta. Wiedział jednak, że książę nie wybaczy mu ataku na jego syna, tak postępują saiyanie. Jeśli szybko czegoś nie wymyśli, to będzie jego koniec. Dakon postanowił wykończyć go szybkim atakiem z zaskoczenia, zanim ten będzie miał okazję zareagować, czy poddać się transformacji. Momentalnie przywołał więc całą swoją siłę Super Saiyanina i wytworzył kulę energii w swojej prawej ręce, po czym rzucił ja w stronę Vegety.
- Vanishing Ball! – krzyknął Dakon wkładając w atak całą swoją energię.
Vegeta początkowo nawet nie zareagował, lecz po chwili podniósł rękę i rozproszył atak przeciwnika, od niechcenia, jakby karcił niesforne dziecko.
- Śmiesz atakować swojego księcia? – zapytał Vegeta z drwiącym uśmieszkiem na ustach – Nie wiem kim jesteś, ani czego tutaj szukasz, ale przestaje mnie to obchodzić. To był twój ostatni błąd w życiu.
Dakon nie posiadał się ze zdziwienia. Nie potrafił już ukryć swojego strachu. Jego przeciwnik potrafił bez trudu odeprzeć jego najpotężniejszy atak. To koniec…chyba że…
Młody saiyanin wybuchnął głośnym śmiechem.
- To się nazywa wyzwanie! – krzyknął do Vegety wciąż się smiejąc – Moja krew zaczyna wrzeć!
Nadszedł czas wyciągnąć asa z rękawa.
Pozostałości swojej mocy Dakon skupił w prawej ręce. Wkrótce, wyładowania energii tańczące na opuszkach jego palców zamieniły się w świetlistą kulę energii.
- Teraz dopiero zacznie się walka! – krzyknął w szale Dakon i cisnął kulę w przestworza.
- To ciekawe – rzekł Vegeta ze spokojem w głosie – Niewielu saiyan zna tę technikę.
- Otwórz się i połącz! – krzyknął Dakon zaciskając palce w pięść.
Kula energii zawisła w powietrzu, po czym rozbłysła oślepiającym białym światłem i uformowała się w kształt księżyca. Ciało wykonawcy techniki zaczęła natychmiast porastać złota sierść, a oczy zmieniły barwę na czerwoną. Wkrótce osiągnęło ono rozmiary niewielkiego wieżowca. Na domiar złego, otoczyła je potężna złota poświata Super Saiyańskiej energii. Dakon ryknął przeraźliwie, a był to ryk wywołujący trwogę we wszystkich gatunkach niegdyś podbitych przez saiyan. Ryk wcielonej śmierci. Ryk Oozaru.



Komentarze

  1. Wybacz mi, że kazałam na siebie długo czekać!
    Pochlonelam odcinek, w dodatku bardzo mi się podobał. Był prawdziwie w duchu Dragon Ball'owym <3 Reakcje postaci, zwłaszcza Dakona i Vegety. Trochę zabrakło opisów okolicy, wszak nie wiadomo gdzie się znajdowało, ale i tak jest super.
    Pojawia się złota małpa, a ona kojarzy mi się tylko z tą, która walczyła z Bebi w GT xD to ta sama małpa, czy ot czysty zabieg ssj? No i co to ma być? Ssj4 bez 2 i 3? Salon oszukuje rzeczywistość? Hehe
    Ciekawe co będzie dalej, coś Ty wymyślił, no i gdzie jest do cholery Goku?

    Ps. Że pora śniadaniowa dzieci to tablet przeczytał mi opowiadanie bym mogła swobodnie wykonać tę owsiankę, a później nakarmić xD Jednak odpisuje palcem, gadać do urządzenia już fajno nie jest. Kropek nie stawia,przecinkow, a nawet przekręca słowa. Czekam niecierpliwie na odcinek kolejny!!! :d

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Hejo, a żyję jeszcze :)
      Przystopowałem z serią ze względu na bardzo dużo pracy niestety, ale miło zobaczyć komentarz po tak długim czasie. WIdzę, że wciąż zaglądasz. Bardzo mi miło :)

      Aż czuję się winny, że ostatnio nie nadrabiałem przygód Sary, ale kiedy na sen czasu nie ma, kiedy go na rozrywkę znaleźć? :) Co dopiero coś napisać... :(
      ALE ALE, w końcu mam weekend, w który mam trochę czasu, więc OBIECUJĘ NADROBIĆ xD

      Pewnego dnia może zdarzy się niespodzianka i wstawię coś nowego. Otworzyłem dokument z odcinkiem 6 specjalnie dla Ciebie. Zobaczymy jak to się skończy xD

      Usuń
    2. Witaj, Snake!

      Nie wiem jak to sie stalo, ale nie odczytalam Twojej odpowiedzi, az do dzis. Cos mnie tchnelo, że milczysz, że przeciez kiedys tam napisalam do Ciebie.

      Wiec oto jestem... Gdy rok sie konczy.

      Mnie tez czas pochlanoa, chorobska dzieciakow, powrot do pracy, a to juz prawie rok. Ale zawsze szukam tej chwili przyjemnosci, zapomnienia by zatopic sie w swiecie Dragon Balla. Taka stara, ale nie umiem sobie jego odmowic. To moje... zycie? xD

      Bez wzgledu na to, czy zagladam tu czesto, czy nie czesto wciaz wyczekuje niedononczonych odcinkow. Taki ze mnie juz typ. Moze ktos kiedys sie nade mna zlituje 🤷🏼‍♀️😂 Nie mniej otwarcie kart 6 odcinka, to juz cos. Moze jeszcze uda ci sie w tym roku osiagnac jego koniec? To bylby najlepszy prezent koncoworoczny xD haha. Normalnie jak gwiazdka z nieba :p

      Ja tez mam nadzieje, ze do konca roku ukoncze u siebie kolejny odcinek, bo tam beda sie dzialy ciekawe rzeczy :p

      Pozdraeiam Cie, i czekam na powrot z wielkim rozmachem!

      Ps. Gdy cierpie na brak cxasu, a naprawde tak jest, zagladam do opowiadania w wolnych chwilach nawet na pięć minut, a to zawsze cos. I tak udaje sie czesto napisac cos w ciagu miesiaca. Oczywiscie popraeki przednpublikacja zwykle zajmuja mi juz wiecej czasu, a dzieciaki spia, a ja... coz, oszczedzam wtedy sen 🤭

      Usuń
    3. Dobra, patrze na daty i wiem jak to sie stalo. Dziecko mi sie powarznie oparzylo i wyladowalismy w szpitalu, i te odwiedziny w poradni po, tez troche czasu zjadly. Takze w domu mam prawdziwego Saiyana, ktory nie dostal ani fasolki, ani nie ma mozliwosci wejsc w komore lecznicza. Ah jakby takie rzeczy istnialy na prawde....

      Usuń
    4. Są rzeczy ważne i ważniejsze, więc nie przejmuj się :) Z tymi dziećmi to 24-godzinny maraton czuwania codziennie, co?

      Jaka stara od razu!? Sam wkraczam w "wiek zaawansowany", ale nie przeszkadza to figurce Vegetto właśnie teraz lecieć już do mojego paczkomatu xd Dragonballek jest dla wszystkich. A fanowski to już w ogóle najlepszy, bo to co odwala Toei swojemu community ostatnio woła o pomstę do księcia Saiyan!

      https://www.youtube.com/watch?v=D6MDjzqnK1Y&ab_channel=Multiplayer.it
      Wszędzie na świecie mamy tak samo :)
      No to wzięłaś mnie pod włos. Teraz to już muszę napisać coś do końca roku xD

      Miłego wtorku!

      Usuń
    5. No, to ja ten pan w garniaku 🤣🤣 ale bez garniaka i padow. Go gier db nie mam. 3 z przodu, brzmi tak (nie)powaznie :)

      Trzumam Cie za slowo i kciuki naladowane KI takze!

      Wzajemnie.

      Usuń
  3. Przyszlam tu z kijem na Ciebie! Czekam wciaz na odcinek! Halo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A-ale jak to tak z kijem? :"(
      Ja tak nie mogę pracować pod presją! To nie są warunki dla ludzi pracy na 1,25 etatu (nie licząc pisania opowiadania) i w ogóle nie ma mowy! xD

      Przeczytałem ofc dawno temu Twoje komentarze, ale no nie mogłem Ci odpowiedzieć przytaczając kolejny termin, który nie wiedziałem, czy dam radę zrealizować. Dlatego postanowiłem wyskoczyć niespodziewanie niczym Saiyańska inkwizycja! Specjalnie dzisiaj po nocy dla Ciebie siedziałem! :D No nie mogłem tak zostawić tego, że czekasz! Mój Saiyan Pride by ucierpiał!

      I w sumie rób tak dalej! Wywieraj presję plz! W gruncie rzeczy (i mówię to zupełnie serio), gdyby nie Ty, to już dawno bym o tym opowiadaniu zapomniał i porzucił przez codzienne obowiązki i pracę, której mam całkiem sporo obecnie (ale nie narzekam ;)), a tak to miło mi, że ktoś na te odcinki rzeczywiście czeka :D Wiem, że powtarzam się, ale no ten sam fakt jest nie do przecenienia, więc dziękuję <3

      Pozostaje mieć nadzieję, że nie obrazisz się, że tak długo każę Ci czekać na cokolwiek tam wyskrobię ;) No i tak jak możesz być zawsze pewna, że pewnego losowego dnia w roku w końcu wrzucę jakiś odcinek, tak możesz być pewna, że nadrobię przygody Sary i zostawię komentarz lub dwa...lub trzy ;)

      Aha, sorki za to, że odcinek może być niedopracowany. Postaram się poprawić jutro co tam dzisiaj zepsułem i nie zauważyłem.

      Usuń
    2. Juuuuuuuuhu!
      Jak dzieciarnie zgladze - czyt. Poloze spac pedze w podskokach na dlugo wyczekiwany odcinek!
      Nk jak tu nie z kijem? No jak? Na Saiyan dziala tylko grozba xD

      Usuń

Prześlij komentarz